Wyjątkowo zwyczajnie


Powinnam czuć się dziś wyjątkowo. Właśnie dlatego, że mam macicę, ganiam ze ścierką i serwuję obiady, jak miliardy innych kobiet na świecie, powinnam czuć, że dziś jest mój dzień. Oficjalnie ogłoszony, uroczyście świętowany, męski hołd ku czci kobiecości - matki, kochanki i szamanki. W końcu rodzę dzieci, maluję na czerwono paznokcie i gotuję prozdrowotne zupy. Cóż może mnie bardziej definiować?

Powinnam czuć się dziś wyjątkowo i celebrować mój żeński pierwiastek. W końcu tylko w jeden dzień w roku mam prawo do dziękczynnego kwiatka i śniadania podanego do łóżka. W pozostałe dni to ja o tym śniadaniu mam pomyśleć, nie tylko dla siebie zresztą, lecz dla całej ferajny. A zielenina? No cóż, mogę sobie ją co najwyżej podlewać lub olewać, no chyba że coś dobrego z niej upichcę ;) 

Nie, drogie Panie, protestuję. Pomimo ganiania ze szmatą i serwowania obiadów, nie czuję się dziś bardziej wyjątkowo niż zwykle. Bo zwykle nie samotnie tak ganiam i nie samotnie serwuję. Kwiaty mam nie tylko od święta, a śniadania bardzo często pojawiają się na stole bez mojego udziału, choć są to rzeczy podobno wyjątkowe w świetle całej populacji żeńskiej, ocierające się wręcz o magię czy inne miejskie legendy.

Jednakże domu mojego nie zamieszkują pomocne skrzaty czy też wróżki, ani tym bardziej prozaiczna gosposia zza wschodniej granicy. Wystarczy jeden pełnokrwisty mężczyzna na stanie, który nie boi się „babskiej” łatki, a w domu dzieją się prawdziwe cuda.  Taki mężczyzna, który nie rozdziela obowiązków zgodnie ze stereotypowymi oczekiwaniami naszych dziadków, ani taki, który nie ucieka na piwo na widok odkurzacza (bo przecież jego męski honor by ucierpiał). Mężczyzna który wie, że to także jego dom, jego dzieci i jego, równie głodna jak on, partnerka.

Nie czuję się więc dziś bardziej wyjątkowo niż zwykle, bo wyjątkowość w nie byciu stereotypową kobietą przykutą do garów to mój chleb powszedni (o dziwo całkowicie zjadliwy dla mojego partnera z tym jakże szowinistycznym pierwiastkiem męskim). Co wcale nie przekłada na mniejszą ilość lakierów do paznokci, upieczonych ciasteczek czy czystych podłóg. Przy równym układzie kobiecość jest dla mnie zaletą wartą kontemplowania, a nie przykrym obowiązkiem nagradzanym kwiatkiem.












Powyżej moje nie-wyjątkowe kwiaty i śniadanie. Przepisu nie podam, bo te placuszki robił jak zawsze mój mąż - jego jakby co pytajcie ;) Zdjęcia jak zawsze w romantycznej w kobiecej stylizacji, bo się jej przecież nie wypieram.


Życzę Wam codziennego celebrowania swojej kobiecości!
Ściskam,
Pliszka

Komentarze

  1. Przepiękny zakątek, kolory są żywe i niebanalne. Jest jak piszesz, wyjątkowo zwyczajnie, przy czym bardziej wyjątkowo! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to taka moja kobieca oaza w mieszkaniu - moje wyjątkowe miejsce!

      Usuń
  2. uwielbiam Twoje pastelowe fotki:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tulipany są cudnym dodatkiem i wpasowaly się fantastycznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi sie Twoja biel przełamana miętą,
    turkusem i tymi pieknymi tulipanami, taki akcent zawsze podnosi walory wnętrza:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś szczęściarą :) (cieszę się, że ja również) :D
    Piękne są Twoje wnętrza :) Tulipany są cudne, wyczekuję tych pięknych kwiatów w ogrodzie :) Już zaczęły się wychylać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że i Ty należysz do grona kobiet nieświętujacych ;)

      Usuń
  6. Zwyczajnie ale pięknie i przytulnie

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne inspiracje. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

INSTAGRAM - MYLITTLEHAPPYNEST