Na przekór chłopom
Jestem nieoprawną romantyczką i dużą dziewczynką. Lubię otaczać się przyjemnymi dla oka drobiazgami, kwitami, ciepłymi barwami. Nie mogę obojętnie przejść obok dobrej porcelany, dekoracyjnych tkanin...
Niestety spotykam się to z całkowitym niezrozumieniem ze strony moich chłopów. Dwóch chłopów. Dużego i małego.
A od maja będzie ich już trzech!
Gromadka mi się powiększy!
I gdzie ja się teraz z tym moim kobiecym światem biedniusieńka podzieję...
Już teraz moje dekoratorskie zapędy muszą toczyć walki z kilometrami kabli, narzędziami, autkami, figurkami do Battla i innymi "dekoracjami" męskiego świata.
Dlatego korzystam z każdej okazji by wprowadzać odrobinę łagodności i harmonii do naszego otoczenia. I tak, na przekór Mężusiowi, wykorzystując chwilową nieobecność jego armii w witrynce (niewtajemniczonych odsyłam do tego posta), poukładałam w niej moje "kobiece" dodatki :) Muszę nacieszyć nimi oko choć przez chwilę :)
Róż nie jest "moim" kolorem, lubię go, ale w umiarkowanych ilościach. Dzisiaj jednak ten jego natłok to chyba na prawdę wyraz mojej potrzeby odreagowania... No i hiacynty też miały w tym swój udział :)
Za mini-obrusik na stole robi ściereczka od Katie Alice upatrzona w TK Maxx.
Jeśli ktoś szuka pościeli we wzór marokańskiej koniczyny, widziałam tam w kilku kolorach.
Z drugiej popełniłam lambrekin do kuchni, którą niebawem, również w różowej odsłonie, pokarzę.
Gdzieś muszę ulokować babski przyczółek ;)
Teraz na głowie mam tworzenie kącika dla nowego chłopa w naszej wiecznie nieogarniętej sypialni :)
I znów zagwozdka z kolorystyką. Bo błękitnego nie zniosę ;)
Ściskam Was cieplutko!
Pliszka