Bajka dla rodziców

Kiedy cztery lata temu ktoś mówił mi o dzieciach przesypiających całe noce, patrzyłam na niego jak na cynika bez serca, który chce nieprzytomnej z niewyspania matce zarzucić brak właściwego podejścia wychowawczego. Jak na złośliwego gnoma, który z satysfakcją punktuje mi nieudolne próby wdrożenia rutyny w życie mojego wówczas jedynego potomka. W ostateczności bajarza, który udowadnia istnienie mitycznych stworzeń. Przecież daleki kuzyn syna córki sąsiada ma takie fantastyczne dzieci, co to jak tylko dotkną pościeli to zapadają w czarodziejski sen i ciurkiem przesypiają 12 godzin. Zresztą dzieci kuzyna jego kuzynki też... nie mówiąc już o potomstwie kuzyna ;)  Bo jakże można wierzyć w te historie z gatunku urban legend zasłyszane w kolejce do warzywniaka, rozpowszechniane przez wszechwiedzące starowinki.

Ale jaja (czyli Wielkanocne DIY)


Bywanie w gazetach zobowiązuje. W kwietniowym Moim Mieszkaniu zaprezentowałam się jako mistrzyni ekspresowych DIY i teraz muszę się z tego tutaj przed Wami wyspowiadać ;) Więc tak, faktycznie w swoim panieńskim życiu popełniłam wiele różnorakiego rękodzieła. Była faza decoupage, haftu krzyżykowego i scrapbookingu. Ukończyłam kurs pergamano i bawiłam się w "teabagfolding". Kleiłam, wycinałam i haftowałam. Dziurkowałam i składałam. Szyłam i przerabiałam. Nawet z gliny lepiłam. Cosik sprzedałam, większość sprezentowałam. Żadna tam profeska, wszystko dla zwykłej twórczej radości. Przez dziedziczny syndrom niespokojnych rąk ;)

INSTAGRAM - MYLITTLEHAPPYNEST