Obrus w roli głównej

Stół jest sprawcą wielu moich rozterek. Kupiłam go u Szweda w rewelacyjnym stanie, za połowę ceny, na stoisku z okazjami . Biały, okrągły, wymarzony, idealny - dopóki nie pojawił się na świecie Skrzat :)
Wylane soczki na przemian z kołami autek systematycznie doprowadzają jego blat do stylu shabby (bynajmniej bez chic). Więc funkcję ozdobną musiała zastąpić funkcja użytkowa...

Ratuję go od czasu do czasu obrusami, które żywot bez plam niestety mają krótki. Idealna byłaby tutaj cerata :)
Wybór okrągłych obrusów na rynku zresztą i tak jest niewielki, dlatego zakup nowego i fajnego wzoru graniczy z cudem. Karsten to chyba jedyny producent, który ma ich duży wybór. 
A może znacie jakichś innych?

Jednak cuda czasami się zdarzają i udało mi się wypatrzyć taki oto skarb na szperaku :)



Turkus, malina i pomarańcz...
Taka kolorystyka w moim gniazdku to nowość i dodatków mam zero.
Sytuację uratowała ptaszyna z H&Y i lilie z ogrodu mojej Świekry (podoba mi się to staropolskie określenie na mamę męża, takie bez żartobliwych skojarzeń). To jej zasługa, że żyjąc w samym środku miejskiej dżungli mogę często cieszyć oko świeżym kwieciem. 

A  Skrzat nie robiąc sobie nic z moich obrusowych rozterek ciągle przeistacza stół w plac zabaw ... choć czasami zdarza mu się patrzyć na świat z mojej perspektywy :)


Pozdrawiam Was cieplutko,

Pliszka

Majowo - imieninowo


Z Majówki, którą spędziłam w rodzinnym świętokrzyskim, wróciłam obładowana ciepłymi wspomnieniami i prezentem. Jako że okazja do sprezentowania samej siebie była dobra, bo imieninowa  - Monika jestem, miło mi ;) - a deszcz nie nastrajał do grillowania, wyruszyłam na szybkie łowy do TKMaxa. W Kielcach niestety wybór akcesoriów domowych jest bardzo mały w porównaniu ze śląskim. Udało mi się jednak wysznupać takie oto przecudnej urody pudło na "przydasie".


Co tam schowam i gdzie postawię, jeszcze nie wiem ... Jest dużo za duże i pewnie w końcu zostanie ozdobą szafy. Najważniejsze jednak, że jest w ukochane przez mnie groszki, i to zielone, z delikatnymi motywami vintage w kolorze brązowym i srebrnym. Sama finezja :)


 
Jak na solenizantkę przystało zostałam obdarowana bukiecikiem konwalii - bo w maju nie mogę się bez nich obejść.



Lubię takie prezenty sprawiane samej sobie z uzasadnionych okazji. Nie mam wtedy wyrzutów sumienia, że kupuję być może całkowicie niepraktyczną rzecz. W końcu po to ludzie wymyślili Imieniny, żeby trochę zaszaleć :)


Mocno Was ściskam,

Pliszka

INSTAGRAM - MYLITTLEHAPPYNEST