Gwiezdny prezentownik dla małych i dużych chłopców

Obudźcie mnie w środku nocy i każcie wymienić dziesięć rzeczy jakie chciałabym dostać w prezencie pod choinkę - na jednym wydechu wymienię pięćdziesiąt. Obudźcie w nocy mojego Mężusia i poproście o to samo -  przy odrobinie szczęścia wymieni najnowszą gra na konsolę. Którą i tak zaraz kupi, no bo po co ma do Gwiazdki czekać. Więcej rzeczy nie potrzebuje, nic nie chce,  minimalista jeden. 
Ja biedna, jak radar, cały rok wyczulona na każdy jego najdrobniejszy gest, wyłapuję kodowane podprogowo informacje, szkolę się w komunikacji niewerbalnej, a on nawet nad najbardziej wypasioną wiertarko-wkrętarką czy wszystkomogącym zegarko-kompaso-barometrem nie westchnie. Okiem nie mrugnie. I jak tu Panie wiedzieć czy podoba się czy nie, jak kupować te chłopskie prezenty!

Ano, odwołać się do jego wewnętrznego dziecka! Każdy facet je ma, pod warstwą marynarek, zasad, norm i całej tej sztywnej dorosłości, Całego tego "wypada" i "nie wypada". Trzeba tylko je namierzyć, wychwycić te migające iskierki w oku na widok sterowanego autka czy starego komiksu wyszperanego w piwnicy. Widuję je w oczach mojego Mężusia coraz częściej, kiedy bawi się z dwójką naszych dzieci. 

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce... był sobie pokój przedszkolaka


Star Wars fan's room

Marzyłam o takim spokojnym wnętrzu dla mojego małego łobuziaka. Przeciwwadze dla wszechobecnych klocków, autek i figurek, rozrzuconych wycinanek i całej tej jego surrealistycznej twórczości. Marzyłam o pokoju odrobinę skandynawskim, ale nie surowym. Bardziej  praktycznym, niż designerskim. Stonowanym kolorystycznie, ale z lekkim pazurem. Wyraźnie chłopięcym, ale z ukłonem w stronę moich dekoratorskich upodobań. Gdzie pierwsze skrzypce grają obowiązujące na dany moment pasje synka (zmieniające się jak w kalejdoskopie), jednak bez jednego mocno narzucającego się tematu.

INSTAGRAM - MYLITTLEHAPPYNEST